Wkróte pojawią się tu kolejne spośród najlepszych polskich limeryków.
(Jeszcze szperamy po różnych źródłach.)
Utwory obcojęzyczne umieszczane są w części importowej
galerii, w zasadzie tylko jako inspiracja dla tłumaczy.
Pozostałe limeryki (w różnych językach) będą dostępne w
zbiorach głównych.
Zastanawialiśmy się nad kolejnością, w jakiej będziemy prezentować utwory w galerii.
Nie wymyśliliśmy niczego oryginalnego. Postanowiliśmy więc lecieć po alfabecie.
Kiedy już przepiszemy wszystko, co zebraliśmy, postaramy się ułożyć limeryki
wedle ich wartości, określonej za pomocą naszej skali.
Wtedy też podzielimy galerię na mniejsze strony (zbyt dużo limeryków na jednej
stronie sprawia więcej kłopotu niż przyjemności).
Oczywiście, nie mamy nic przeciwko temu, żeby otrzymywać kandydatury do Galerii PSL
od naszych Czytelników. Wręcz odwrotnie: zachęcamy do tego gorąco.
Oto adres: galeria@limeryki_pl.
Uwaga: nie wszyscy, którzy
do nas piszą, zachowują sie jak cywilizowani ludzie. Są
tacy, którzy nasyłają na nas roboty zbierające
adresy ze stron WWW w celu spamowania. Na złość im właśnie zmieniliśmy zawartość
tej strony tak, żeby robotom utrudnić życie. Niestety, utrudniamy je też Wam.
Ufamy jednak, że wybaczycie nam tę odrobinę trudu, o którą Was niniejszym prosimy.
Otóż, próba wysłania listu na adres wyświetlający się automatycznie po kliknięciu
w odnośnik, zakończy się niepowodzeniem. Trzeba ręcznie kropką zastąpić w adresie
listu znak podkreślenia. Najmocniej przepraszamy za wyżej wymienionych
takich-owakich.
Był skrzypek rodem z Prabutów,
miał nogi za duże do butów.
Wszystkie go uwierały,
więc nosił futerały
od skrzypiec zamiast butów.
(Wanda Chotomska)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Był Chińczyk w pustyni Gobi,
który straszne kawały robił.
W końcu, znienawidzony,
przeniósł się w inne strony,
ale nic sobie z tego nie robił.
(Konstanty Ildefons Gałczyński)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Była pewna poetka w Krakowie,
co patrzyła na świat coraz płciowiej.
Leczył ją jeden pastor,
lecz trzy na jedenastą
coś jej stuknęło w głowie.
(Konstanty Ildefons Gałczyński)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Był pewien pisarz młody,
co nigdy nie dostał nagrody.
W końcu, zdenerwowany,
sprzedał dwie cudze wanny
i wyszedł zupełnie z mody.
(Konstanty Ildefons Gałczyński)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Był pewien kominiarz Binder,
co trzymał w szafie cylinder.
Chodził, co było gafą,
na procesje z tą szafą,
zamiast nosić na głowie cylinder.
(Konstanty Ildefons Gałczyński)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Raz pewien Don Juan spod Rouen
zaciągnął się jako ułan.
Gdy sprzątnąć miał stajnie,
z wściekłością rzekł: "Aj, nie,
nie będę wymiatał tych guan!"
(Antoni Marianowicz)
(Uśmiech bez kota)
Raz rzekł ktoś ze Stanów: "Zastanów
się nad tym, że każdy zna stan ów,
gdy człowiek z rozpaczy
już nawet nie patrzy
na napis "dla Pań" lub "dla Panów"!
(Antoni Marianowicz)
(Uśmiech bez kota)
Raz pewnej niewieście z Bilbao
rozbijać atomy się chciało.
Rozbiła ze szczętem
naczynia i sprzęty,
lecz atom z tych prób wyszedł cało.
(Antoni Marianowicz)
(Uśmiech bez kota)
Raz pewien żongler w Alhambrze
oszalał znienacka tamże,
więc zaczął półdziko
żonglować publiką,
aż w końcu zamknęli go w mamrze.
(Antoni Marianowicz)
(Uśmiech bez kota)
Raz pewien poeta -- chimeryk
napisał tragiczny limeryk,
Pytany o motyw
wyjaśnił: tęsknoty w
ten sposób wyrazić swej chce ryk.
(Antoni Marianowicz)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Raz pewien polityk z Las Palmas
przed taty się wybrał na bal mas-
kowy, ale rzecz prosta
już w tej masce pozostał,
niemały wzbudzając tym żal mas.
(Antoni Marianowicz)
(Uśmiech bez kota)
Ach, ręce załammy nad Władkiem,
co łupać orzechy chciał dziadkiem.
Że dziadek był w łóżku,
więc babcią -- staruszką
rozłupał je wszystkie ukradkiem...
(Antoni Marianowicz)
(Uśmiech bez kota)
Raz pewien pan śmiał się tak,
że nagle trafił go szlag.
"Znacie przysłowie,
Że śmiech, to zdrowie?"
-- zarzęził, leżąc na wznak.
(Antoni Marianowicz)
(Uśmiech bez kota)
Dlaczego jasnowidz w Opocznie
stanowi miejscową wyrocznię?
To proste: gdy zgon
przepowie czyjś on,
uśmierca osobę bezzwłocznie.
(Antoni Marianowicz)
(Uśmiech bez kota)
Rzekł żonie balwierz -- straszny szalbierz:
"Dziś mamy bal -- wiesz, zatem szal bierz".
Była nań wciekła,
więc mu odrzekła:
"Sam sobie w bal wierz i po szal bież!"
(Antoni Marianowicz)
(Uśmiech bez kota)
Jest pewien bednarz w Gołdapi,
co wciąż na kozy się gapi.
I tyle tych pokus
ma wciąż a propos kóz,
że wygląd przybrał już capi.
(Antoni Marianowicz)
(Uśmiech bez kota)
Od wnuczek chciał starzec z Adygi,
by przed nim robiły dwa dygi.
"Najgorszy to dziadek
wśród starców z dwóch Adyg".
-- tak rzekły na temat dziadygi.
(Antoni Marianowicz)
(Uśmiech bez kota)
Rzekł Mr. Leopard z Dżakarty,
że kiedyś bawiły go karty.
Uprawiał też pop-art
ów Mr, Leopard.
aż w końcu polubił go-karty.
(Antoni Marianowicz)
(Uśmiech bez kota)
Amantem Francuzki Yvonne
był S-e-a-n (wymawia się: Szon)
z dalekiej Irlandii.
Słał kwiecia girlandy,
aż rzekła: "Dość tego. I won!"
(Antoni Marianowicz)
(Uśmiech bez kota)
Była kiedyś wrocławska kelnerka,
która z gośćmi bawiła się w berka.
Kiedy jeden z wrocławian
krzyknął głośno: "Zamawiam!",
powiedziała: "Polecam żeberka!"
(Antoni Marianowicz)
(Uśmiech bez kota)
Żyje nad Padem pewien opat,
co się zamartwia, że Pad opadł.
A gdy po suszy
rzeka znów ruszy,
opat z radością krzyknie: "O, Pad!"
(Antoni Marianowicz)
(Uśmiech bez kota)
Rzekła żona do Nietzschego:
"Jesteś całkiem do niczego".
Na to Nietzsche:
"Ale ćwiczę
w sobie coś tajemniczego".
(Antoni Marianowicz)
(Uśmiech bez kota)
Był pewien emeryt z Piły
doprawdy bardzo niemiły:
tęgawy, nieduży...
wybaczcie, lecz dłużej
opiewać go nie mam siły.
(Antoni Marianowicz)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Pewien straszny nikczemnik w Brnie
coraz głębiej w łajdactwa brnie.
Krzywdzi chętnie sieroty,
a pod względem eroty-
cznym czy wdowy oszczędza? Brr, nie!
(Antoni Marianowicz)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Słynął pewien młodzieniec z Dorpatu
z niezwykłego wprost charyzmatu.
Odwiedzały go damy,
twierdząc: "Nie pamiętamy
charyzmatu takiego formatu".
(Antoni Marianowicz)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Najlepszy z systemów jest w Polsce,
choć ludzie w tym kraju to golce
i każdy ma równo:
za pracę swą gówno,
a wita ma dolce -- za dolce.
(Peereliana, 1975)
(Antoni Marianowicz)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Był reżym z marsowym obliczem,
co bronił, nie licząc się z niczym,
osiągnięć swych komu-
nistycznych ogromu,
dlatego dziś reżym -- i kwiczem.
(Peereliana, 1982)
(Antoni Marianowicz)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Był pewien emeryt z Sopotu
miłośnik sztandarów łopotu.
A gdy wicher nie szumiał,
sam łopotał jak umiał,
nie sprawiając nikomu kłopotu.
(Antoni Marianowicz)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Pewna modna stonoga z Buchary
kupić chce na swą "de" szarawary.
Lecz gdy nóg krągła setka,
taki zakup -- nie betka,
więc na niczym jej spełzły zamiary...
(Ewa Mierzejewska)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Raz w Białowieży Szkot Mac Arthur
przejechał bardzo czysto parcour.
Kiedy pełen emocji
chciał wieźć puchar do Szkocji,
puchar na oczach Szkota zżarł tur.
W Białowieży są tylko żubry, tury w ogóle wyginęły i turów nie ma
nigdzie. Nie znaczy to, że wypadki podobne do opisanego są wykluczone (przyp.
aut.).
(Anatol Potemkowski)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Usłużny chłopczyk na Gwadelupie
klientom mówił, że ma ich w dupie
i wnet te słowa
realizował,
za co dolary zgarniał i rupie.
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Pewien nadrabin w mieście Bachau
choć sporo machał, nic nie. zmachał.
Tak sprytnie kochał,
albowiem know-how
opracowany miał przez kahał.
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Ambitna panienka spod Ełka
chce fruwać -- i wciąż całe dnie łka,
bo wznieść się w przestworze
niestety nie może,
choć ma przy podpasce skrzydełka.
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Raz pewien paź imieniem Derek
na widok księżnej doznał erek-
cji tak spektaku-
larnej, że na ku-
szetce z nią spędził godzin szereg.
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Jest pewien wesołek w Omaha,
co członkiem, gdzie może, pomacha,
wołając: "Bez ujmy
tak wciąż pomachujmy,
bo życie jest piękne, ha, ha, ha!"
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Powtarzała ślicznotka na Malcie
wielbicielom: "Me zmysły rozpalcie",
lecz gdyś dotknął jej ciała,
cała lodowaciała.
Trzeba było więc kochać ją w palcie.
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Pan Zenek (żył w mieście S. on)
rzekł żonie, żując salceson:
"Choć ja się nie palę,
przelecę cię, ale
nie będę zdejmał kaleson".
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Dwie hrabiny znał prostak z Bizerty
i dopuszczał się strasznych imperty-
nencji, bowiem rżnąc obie
tak pozwalać zwykł sobie,
że chwilami wręcz mówił im per "ty"!
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Gdy ziemia zatrzęsła się w Kioto,
mąż przerwał stosunek -- i oto
wrzasnęła nań żoncia:
"Nie wyjmuj-że prącia,
gdy wreszcie coś czuję, idioto!"
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Raz pewien staruszek z Gronau
chędożąc, stwierdził, że konał.
Lecz ze swym konaniem
powstrzymał się, zanim
roboty swej nie wykonał.
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Raz pewien kawaler z Konstancy
straszliwej nabawił się francy,
Więc rzekł swej bogdance:
"Najdroższa, mam francę,
musiałem ją złapać niechcancy".
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Burdelik znam na Sachalinie,
co z propagandy cnoty słynie,
tak straszne bladzie
mając na składzie,
że klient chętnie płaci, by nie.
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Raz pewien facet żył w Roztoce,
co spod ogona wypadł sroce.
Biedził się potem
lak wleźć z powrotem,
sąsiadów gorsząc tym wysoce.
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Był stary generał z Gross-Gerau,
co swą pielęgniarkę rozbierał,
wołając: "Szelmutko,
na moją broń krótką
masz rewelacyjny futerał!"
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Był pewien atleta z Lizbony,
co uniósł na pycie pół tony,
lecz rekord pobity
przy wzwodzie był pyty,
więc został unieważniony.
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Pierre mieszkał samotnie w Angoli
podobnie jak Dolly, atoli
poznali się w maju
i odtąd jak w raju
już Dolly ma Pierre'a, Pierre -- Dolly.
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Przy recytacji tego utworu doradzamy wyraźne wymawianie pauzy w ostatnim wersie (przyp. red.).
Spytałem raz szwagra: "Mój szwagrze,
czy dobrze rżniesz po wajagrze?"
Na oka on mgnienie
przerwawszy pieprzenie
mej siostry, rzekł z mocą: "A jakże!"
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Z goryczą rzekł, patrząc się na ku-
tasinę swą starzec spod Baku:
"Sterczałeś tak dumnie
podobny kolumnie,
a teraz nie siusiasz, łajdaku!"
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Był typek z miasta Winnipeg
prześliczny jak Gregorypeck.
Żył z bab tysiącem,
zmarł przed miesiącem
na jedną z brzydkich wysypek.
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Infantylną dziewkę z Ajaccio
zdeflorował niejaki Wacio.
Potem z pasją lubieżną
dziewek chyba sto zerżnął...
rzekła pierwsza naiwna: "A ja cio?"
(Jakub Rożenek)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Był pewien smakosz z Jasła,
co bardzo nie lubił masła.
Lecz raz, przez pomyłkę,
zjadł całą baryłkę,
ponieważ mu świeczka zgasła.
(Artur Maria Swinarski)
(Rudy Lunatyk z Marago)
W Mławie córka miejscowego pedla
chciała ojcu kupić coś u Wedla,
lecz wiedźmy, co tam stały,
ze sklepu ją wygnały,
mówiąc, że łakocie Wedla pedla nie dla.
(Andrzej Szczepkowski)
(Rudy Lunatyk z Marago)
W Zakopanem pewien stary gazda
jeździł na taksówce firmy "Mazda".
A gdy ceprów-matołów
zawoził na Chochołów,
zwykł był wołać: Wio, maluśkie! Jazda!
(Andrzej Szczepkowski)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Książę, ojca i tronu przez stryja
pozbawiony, wciąż waha się: "Czy ja
pomścić podłą mam zbrodnię,
czy żyć z Ofcią wygodnie?"
W końcu ginie, lecz stryja zabija.
(Mikołaj Szymański)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Ktoś się chwalił na dworze u Paca,
że gdy damę zobaczy, to maca,
Pac rzekł: "Co za zwyczaje?!
Acan w pysk nie dostaje? "
"Cóż, i tak to się w sumie opłaca!"
(Mikołaj Szymański)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Magnat proszku do prania z Gorzenia
swój intelekt wyraźnie przecenia.
Gorzenianom bez przerwy
tak tym działał na nerwy,
że raz sprali go (bez namoczenia).
(Mikołaj Szymański)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Baron płynu do naczyń z Żagania
etykiety przestrzegać się wzbrania.
Wbrew bon tonu zasadom
tak dokuczył sąsiadom,
że opluli go (bez wycierania).
(Mikołaj Szymański)
(Rudy Lunatyk z Marago)
Pewien poseł wciąż klął dziennikarza,
że źle jego poglądy powtarza,
Tamten kupił z przeceny
jego list do Marzeny
i ogłosił go (bez komentarza).
(Mikołaj Szymański)
(Rudy Lunatyk z Marago)
F. Chopin nawet przy stole
nie zważał na pań swawole.
Dlaczego był czysty
względem pań ognistych?
Bo Żelazową miał wolę.
(Jacek Urbański)
(Limeryki o Postaciach)
Curie-Skłodowska Marycha
rada nie rada wciąż wzdycha.
Nie chce żadnych namiastek --
tylko męski pierwiastek,
więc promienna codziennie nań czyha.
(Jacek Urbański)
(Limeryki o Postaciach)
Kopernik, gdy humor miał pieski,
atramentem pobrudził deski.
Na tych deskach z Dorotą
igrał... I traktat oto:
"O obrotach ciał strasznie niebieskich".
(Jacek Urbański)
(Limeryki o Postaciach)
Matejko -- chociaż nie Styka,
akt babski pędzlem wyfikał.
A żona mu za to --
w pysk łapą plaskatą.
Przerobił więc akt na Stańczyka.
(Jacek Urbański)
(Limeryki o Postaciach)
Raz król Staś miał sjestę długą,
którą spędzał z wierną sługą.
Słudze było Bartek.
po obiedzie w czwartek
z nią pierwszym, a z Kaśką drugą.
(Jacek Urbański)
(Limeryki o Postaciach)
|